M: Znow dzis bezchmurne niebo nad Noosa od rana. Az szkoda wyjezdzac. Wstalismy po 8 (jak oczywiscie troche wczesniej, jeszcze czytalam Billa Brysona, akurat jestem na rozdziale o Queensland). Zjedlismy pyszne owoce z jogurtem na sniadanie , spakowalismy sie i wycheckoutowalismy z domku.
Gdy wyjechalismy z naszej ulicy w kierunku Spit, zatrzymalismy sie znow na zdjecie przed mostem na rzece. Widok byl przepiekny, eleganckie domy na brzegu rzeki, ze specjalnymi podjazdam dla lodek. Przeszlismy sobie mostem, az tu nagle na latarni nad naszymi glowami zobaczylismy dwa siedzace pelikany i trzeci wlasnie nadlecial, ale te dwa zadomowione go wyrzucily. Patrzymy dalej, a na drugiej latarni tez siedzi pelikan.
Na drzewach obok za to zadomowily sie skrzeczace papugi takie zielono czerwone (sprawdze potem jak sie nazywaja) i duze biale kakadu.
Znow kolejne sesje zdjeciowe ptakow... Jak juz nam wszystkie ptaki pouciekaly tak, ze nie dalo sie zrobic zdjecia, to pojechalsmy na Spit, czyli taki polwysep w Noosa. Piekny widok jest stamtad na wybrzeze i zatoke. Tam spotkalismy kolejnego indyka ktorego pogonilam z aparatem po lesie.
Opuscilismy Noosa, choc nie bylo to latwe, bo miejsce jest urokliwe. Pojechalismy wybrzezem, a nie autostrada Bruce Highway, zeby podziwiac widoki. Zatrzymalismy sie w punkcie widokowym Point Perry, z ktorego byl piekny widok na wybrzeze. Dalej pojechalismy juz prosto do Australia Zoo, bo bylo kolo poludnia, a bylo tam sporo do zobaczenia.
Szczegoly naszego pobytu w Australia Zoo opisze ZByszek, wielki fan zwierzat, ostatnio zwany przeze mnie Dr Dolittle.
Z: Jadac droga M1 nie sposob ominac Australia Zoo. Co kilka kilometrow przed zjazdem z autostrady widac duze tablice ze zdjeciami Steve'a Irwina. Z reszta do zoo prowadzi droga jego imienia czyli Steve Irwin Way. Steve tragicznie zginal w zeszlym roku podczas krecenia filmu pod woda zaatakowany przez jadowita plaszczke.
CDN
M: Dojechalismy do Brisbane i zameldowalismy sie w hostelu Banana Blenders Backpackers. Bylismy glodni wiec pobieglismy na ulice Caxton, dwie przecznice dalej, gdzie miesci sie mnostwo restauracji i barow. Weszlismy do hotelu Caxton i tamtejszego Grill Baru. Okazalo sie ze wlasnie dzis (znow to nasze szczescie) maja promocje - 2 za 1 (2 4 1 jak to opisali cyfrowo) czyli przy zamowieniu dwoch dan glownych, jedno z nich jest gratis. Zjedlismy pyszna kolacje - ja rybe snapper z mango curry a Zbyszek steka i do tego byla to bardzo tania kolacja:)
Jutro o 6.30 lecimy do Sydney. Powoli nasza podroz dobiega konca niestety...