Z: Po pobudce spakowalismy sie zeby byc gotowi do check out'u po czym Marta siadla przy komputerze aby wrzucic kilka zdjec na Geobloga a ja udalem sie po samochod. Pani z recepcji poradzila zebym podjechal sobie dwie stacje kolejka. Po drodze na dworzec padal deszcz... tzn taki kapusniaczek na ktory ludzie zupelnie nie zwracali uwagi... Na dworcu zatrzymalem sie na chwile kawe oraz tosta z jajkiem i bekonem. Szukajac wypozyczalni samochodow troche sie pogubilem, ale finalnie zasiadlem za kolkiem czarnej Toyoty Corolli 1.8. Samochod nie tchnal tak nowoscia jak poprzedni (mial przejechane juz 42000 km) i nie mial komputera pokazujacego zuzycie paliwa ale wyposazenie bylo calkiem wystarczajace (automat, klima, abs, odtwarzacz cd...). Podjechalem po Marte, spoakowalismy sie i wyruszylismy.
Najpier postanowilismy podjechac do parkow nadrzecznych w centrum Brisbane, ktore polecal Marek. Bardzo fajne miejsce w centrum miasta bedace substytutem wyjazdu nad morze. Sztuczna plaza, baseny, kafejki, restauracje, park... Niestety glowna plaza byla akurat w remoncie, ale calosc sprawiala wrazenie sensownie zaprojektowanego kompleksu rekreacyjnego. Pospacerowalismy sobie chwile, zjedlismy conieco i ruszylismy do Hervey Bay.