M: Dzis rano po 9 wymeldowalismy sie z hostelu Urban Central w Melbourne. Podjechalismy jeszcze na stacje BP zeby troche oczyscic samochod w srodku przed oddaniem, bo sie nakurzylo po drodze. Ze stacji benzynowej ruszylismy w kierunku stacji kolejowej i autobusowej Southern Cross. Stamtad odjezdzaja autobusy Sky Shuttle na lotnisko w Melbourne. Na Southern Cross zostawilismy bagaze w przechowalni i podjechalismy do Thrifty na Elizabeth Street zeby oddac samochod. Poszlo szybko i gladko, bylismy w centrum i moglismy rozpoczac zwiedzanie Melbourne.
Poniewaz czas byl ograniczony, przeszlismy proponowanym przez przewodnik Lonely Planet trasa wzdluz ktorej znajduja sie najciekawsze obiekty w miescie.
Melbourne przypomina mi miasta Europejskie. Jest tu sporo ciekawej architektury, ale Sydney zrobilo na mnie duzo wieksze wrazenie.
Troche wiecej napiszemy o wrazeniach z Melbourne jak dotrzemy do Hervey Bay, bo tam bedziemy dwa dni.
Kupilismy dzis wreszcie ksiazke ktora polecal nam Marek - ksiazke Billa Brysona o jego podrozy do Australii - "Down Under" Zaczelam juz ja czytac po drodze na lotnisko, swietnie napisana, z duzym poczuciem humoru, dobrze sie czyta.
Teraz jestesmy na lotniaku w Melbourne i za pol godziny mamy lot do Brisbane. Lecimy na polnoc.:)
Z: Melbourne jest miastem gdzie w centrum jest dosyc duzo architektury z przelomu XIX i XX w. Czesto sa one wtopione w otoczenie arhitektury wspolczesnej. Obchod miasta rozpoczelismy od Federation Square, ktory zostal zaprojektowany na uczczenie 100 lecia ustanowienia federacji stanow Australii. Budynki na tym placu przywiodly mi na mysl lekkie podobienstwo do Centrum Pompidou w Paryzu - nowowoczesna architektura (ale bez takich odlotow jakie mozna zobaczyc w Paryzu) i muzeum sztuki nowoczesnej. W Melbourne znajduje sie takze najwyzszy budynek na polkuli poludniowej (najwyzszy bo wszystkie liczace sie wysokosciowce polozone sa na polkuli polnocnej :-) ). Na jego platforme widokowa mozna wjechac winda ale sobie darowalismy...
Dosyc meczace sa roje much, ktore otaczaja kazdego czlowieka. Gdziekolwiek sie nie ruszylismy zawsze mielismy kilku towarzyszy ze soba. Dosyc smiesznie wygladaja ludzie jak ida po ulicach i co jakis czas machaja rekami zeby sie odpedzic od much. Muchy tak naprawde zaczely dokuczac juz mniej wiecej jakies kilkadziesiat kilometrow od Melbourne na wybrzezu...
Melbourne jest poza tym w porownaniu do Adelajdy i Sydney miastem brudnym. Przed wejsciami do centrow handlowych lub duzych biurowcow na chodnikach widac niedopalki albo smieci - rzecz, ktorej nie doswiadczylem w innych miastach.
Przed muchami schowalismy sie do Centrum Handlowego (nazwa do uzupelnienia, bo mi wyleciala z pamieci). Byla to prawdziwa swiatynia zgnilego konsumpcjonizmu: 4 poziomy i ciagnelo sie przez 3 przecznice. Tzn przez dwie mozna bylo przejsc lacznikiem nad lub pod ziemia a przechodzac przez trzecia plynnie przeskakiwalo sie do innego 5 poziomowego centrum. Przerazajace... Ciekawe bylo tylko to ze w tym centrum handlowym wkomponowano istniejaca architekture zabytkowa czyli stary budynek fabryki broni.