Geoblog.pl    glinki    Podróże    Australia 2007    chlodny wiatr od oceanu - Adelaida
Zwiń mapę
2007
20
lis

chlodny wiatr od oceanu - Adelaida

 
Australia
Australia, Adelaide
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 19083 km
 
M: Rano opuscilismy hostel Kanga House i pojechalismy zamowionym dzien wczesniej shuttle busem na lotnisko krajowe w Sydney. Tam jest oddzielny terminal dla tanich linii w tym Virgin Blue Airlines ktorymi lecielismy. Check in w pelni zautomatyzowany. Wystarczy tylko wpisac swoj numer rezerwacji zrobionej przez internet, a automat drukuje boarding passy. Potem tylko nadalismy bagaze i poszlismy do hali odlotow. Hala odlotow tanich linii wielka, z duzym foodcourtem, sklepami, internetem, pelen luksus. Poniewaz nie jedlismy sniadania jak zwykle w okolicach hostelu, bo nie zdazylismy, pierwsze nasze kroki skierowalismy ku food courtowi. Najbardziej zaintrygowala nas knajpka Sumo Salads, gdzie zamowilismy pyszne salatki owocowe z jogurtem. Potem przeszlismy sie pobieznie po sklepach i usiedlismy na chwilke na internet.
Gdy doszlismy do wejscia nr 38, skad mial odleciec nasz samolot do Adelaidy, okazalo sie ze jest opozniony i musimy kilkanascie minut poczekac. Ale w zasadzie nigdzie nam sie specjalnie nie spieszylo wiec nie bylo problemu.
Gdy weszlismy do samolotu bylismy bardzo pozytywnie zaskoczeni. Nie wygladalo to bynajmniej jak tanie linie lotnicze, przynajmniej te europejskie na ktorych latalismy. Miejsca bylo wiecej niz w KLMie czy innych niezbyt tanich przewoznikach europejskich,
na kazdym siedzeniu ekranik. Samo ogladanie programu z dzwiekiem dodatkowo platne, ale to nie dziwi na tanich liniach. Podobnie jak w naszym wizzairze mozna kupic na pokladzie jedzenie , picie, etc. Bardzo dobre warunki jak na tanie linie, poza tym bardzo sympatyczna , usmiechnieta obsluga, samolot mimo ze wylecial troche pozniej, dolecial na miejsce na czas.

W Adelaidzie na lotnisku czekal na nas Marek, znajomy Zbyszka ze studiow u ktorego zatrzymalismy sie w Adelaidzie, a wlasciwie na przedmiesciach Adelaidy. Podjechalismy szybko do jego domu, zostawilismy rzeczy i pojechalismy do city. Rozpoczelismy ogladanie miasta od wizyty na Central Market, rynku na ktorym jest wszystko , glownie artykuly spozywcze, z calego swiata, takze sklepik Polski, ale nie tylko jedzenie. Mile miejsce do poszukiwan roznych przysmakow z calego swiata.

Pochodzilismy chwile po miescie i wsiadlismy w City Loop, czyli darmowy autobus, linia 99C , ktora jezdzi po centrum miasta zatrzymujac sie w najwazniejszych punktach. My wysiedlismy przy ogrodzie botanicznym. Tam zrobilismy krotki spacer, pobiegalismy z aparatem za roznymi ptakami min. papugami, kaczkami ale zupelnie inna odmiana niz w Polsce, byly jeszcze takie ptaki podobne do golebi ale z dluzszym ogonem i pioropuszem na glowie. Po pogoni za ptakami poszlismy do Wine Center, gdzie mozna bylo dowiedziec sie sporo o winie a takze poczuc je roznymi zmyslami min. powachac glownych nut zapachowych poszczegolnych szczepow win. Ostatnim punktem programu byla degustacja win z okolic Adelaidy.

Kolejnym punktem programu mialy byc zakupy ale ze byla juz 17, to wszystkie sklepy zamykali. Stwierdzilismy ze chcemy sie wybrac na wycieczke do Barrossa Valley, ale nie chcemy pozyczac w tym celu zamochodu, bo coz to za wizyta w winiarni gdy jestesmy zmotoryzowani. Znalezlismy jedno jedyne otwarte biuro podrozy do 17.30 i kupilismy wycieczke na jutro do Barossa Valley, ruszamy o 9 z centrum, a szczegoly trasy beda jutro.

O 18 rozpoczelismy powrot do Grange, dzielnicy w ktorej mieszkamy podczas pobytu w Adelaidzie, okazalo sie w polowie trasy ze tym samym pociagiem jedzie z pracy Marek.

Poszlismy na kolacje do Tajskiej knajpki, spacerkiem jakies 3,5 km. Mocno wialo i padal deszcz. W ciagu dnia bylo cieplo i tylko lekko kropilo, ale wieczorem zrobilo sie naprawde chlodno i wialo silnym zimnym wiatrem znad oceanu. Tajskie jedzenie bylo przepyszne. Zamowilismy kilka roznych dan, ktorymi sie dzielilismy, wszystkie byly doskonale.

Gdy wracalismy wialo jeszcze silniej, tak ze nie dalo sie juz isc wzdluz oceanu, musielismy isc rownolegla ulica. Jak wrocilismy znalezlismy z drugiej strony domu sandal Marka, ktory przylecial na skrzydlach tutejszego wiatru, drugi lezy na balkonie sasiada. Teraz leje. Mamy nadzieje ze jutro sie poprawi, bo przeciez jedziemy zwiedzac winnice.

Jeszcze na koniec ciekawostka: po drodze mijalismy sklep alkoholowy Drive Thru, dla nas to ewenement, tu mozna spotkac je wszedzie.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (3)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
My - Naród
My - Naród - 2007-11-20 14:24
fotki, fotki, fotki!!!
 
artdzi
artdzi - 2007-11-20 14:31
Tak, tak popieram koniecznie dajcie jakieś fotki. Przecież w poprzednim wpisie nam to obiecaliście :-)))
 
glinki
glinki - 2007-11-20 22:16
latwo mowic... ale postaram sie zrobic to wieczorem jak wrocimy z Barossa Valey. Fotek mam na razie ok 400, ale to troche czasu zajmuje zeby kazda zmniejszyc...
 
 
glinki
Marta i Zbyszek Glinka
zwiedziła 4.5% świata (9 państw)
Zasoby: 64 wpisy64 52 komentarze52 193 zdjęcia193 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
21.11.2009 - 27.11.2009
 
 
07.03.2009 - 24.03.2009
 
 
30.09.2007 - 07.12.2007