Geoblog.pl    glinki    Podróże    Australia 2007    Sydney - dzien trzeci
Zwiń mapę
2007
19
lis

Sydney - dzien trzeci

 
Australia
Australia, Sydney
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 17921 km
 
M:Dzis po ciezkim wczorajszym dniu ciezko bylo wstac, dlatego na sniadanie, znow do Joe's Cafe dotarlismy po 11. Zjedlismy omlety z serem, szynka i pomidorem przyrzadzane osobiscie przez Joego, wlasciciela. Byly wysmienite. Potem powedrowalismy na King Cross, do najblizszej stacji metra, skad pojechalismy do Town Hall, najblizszej stacji metra zeby zobaczyc to co dzis mielismy w planie, czyli Darling Harbour i Fish Market. Z Town Hall piechotka pomaszerowalismy na Darling Harbour. Przeszlismy mostem na druga strone i ogladalismy piekne widoki CIty w australijskim sloncu. Za mostem poszlismy dalej w kierunku Fish Market. FIsh Market troche nas rozczarowal, bo spodziewalismy sie porozrzucanych ryb, krzyczacych sprzedawcow, generalnie balaganu i smierdzacych ryb, a zastalismy rowno pooukladane, oczywiscie swieze, ale lezace sobie spokojnie w lodzie ryby, krewetki langusty, ostrygi i inne owoce morza. Fajnie to wygladalo ale nie tak surowo jak na przyklad targ rybny w Hamburgu gdzie bylismy dwa lata temu. Fish Market to takze wyjatkowa okazja zeby sprobowac naprawde swiezych i calkiem tanich ryb i owocow morza. Nie moglismy przepuscic takeij okazji. Sprobowalismy ostryg, kalmarow , muli i jeszcze kilku innych, wiekszosc pyszna i smacznie przyrzadzona.

Z Fish Market wrocilismy do Darling Harbour i na chwile pobieglam do centrum handlowego, w ktorym nic oczywiscie nie znalazlam i nie kupilam, w tym czasie Zbyszek robil zdjecia jakims statkom wojskowym (pewnie potem napisze jakim).

Kolejnym przystankiem po Darling Habrour byl Harbour Bridge gdzie udalismy sie na piechote. Weszlismy na Harbour Bridge i przespacerowalismy sie nim na druga strone portu. Po drodze podziwialismy i rejestrowalismy na aparacie piekne widoki sydney. Bylismy tez na Pylon Lookout czyli malej wiezy na moscie, skad rozposcieraja sie zjawiskowe widoki na Sydney. Zdjec zrobilismy tyle ze skonczyla mi sie kolejna karta w aparacie.

Przeszlismy przez most , doszlismy do nastepnej stacji metra i wrocilismy do hostelu.
Wieczorem umowilismy sie z Aga ktora przyjechala tu na rok w pazdzierniku tego roku i mieszka calkiem niedaleko od nas. Przedtem kupilismy plyty DVD zeby przegrac zawartosc kart ze zdjeciami i zjedlismy kolacje w milej hiszpanskiej kanjpce na Liverpool Street - Casa Asturiana Restaurantr. Zbyszek zamowil kurczaka, ja jak zwykle w tym rejonie swiata ryby i owoce morza, czyli tu konkretnie talerz z ryba baramundi, mulami, krewetkami , szynka parmenska a to wszystko w sosie winnym. Pycha. Przed 9 spotkalismy sie z Aga kolo pubu 3 Monkeys na rogu Liverpool i George Street. Najpierw zrobilismy krotki spacer a potem siedzielismy w pubie guyowskim niedaleko od jej hostelu . Pogadalismy sobie bardzo milo, tak milo ze nawet zapomnialam zrobic pamiatkowego zdjecia ktore mialam w planie.

Apropos zdjec to mamy ich mnostwo, postaramy sie czesc wrzucic jutro, bo bedziemy mieszkac u znajomych w Adelajdzie. w kafejach internetowych to nie jest takie latwe.

Jutro rano opuszczamy Sydney, wrocimy tu dopiero 5.12, a tymczasem lecimy jutro do Adelaidy liniami Virgin Blue.

Z: Fish Market lekko rozczarowal. Spodziewalem sie wszedzie porozrzucanych ryb i innych potworow morza, zgielku targujacych sie localesow, koniecznosci brodzenia po pas we wnetrznosciach osmiornic, czyli jak mawial moj jeden kolega istnej Sodomii i Gomorii ;-) A po prostu w bardzo higienicznych warunkach byly wystawione owoce morza w dosyc duzych ilosciach. Bardzo fajnie bylo skosztowac te wiktualy za stosunkowo niewielkie pieniadze. Np tuzin swiezo wylowionych ostryg kosztowal jakies 14 AUD. Teraz z reszta juz wiem ze za ostrygami nie przepadam... :-) (tzn nie to ze nie moge ich przelknac ale nie sa tez dla mnie jakims wyszukanym przysmakiem). W sumie sprobowalismy kilku "potworow" i poszlismy z powrotem w kierunku centrum, z krotkim przystankiem w centrum handlowym. Teraz naszym celem byl MOST. Most jest chyba najbardziej znanym symbolem Sydney po Operze. Laczy dwa brzegi portu i byl wybudowany w 1932 roku jako najwiekszy stalowy most na swiecie! Przy przechodzeniu przez most okazalo sie ze mozna wejsc na jeden z pylonow (za jedyne 9.50 AUD od osoby). W jego wnetrzu jest klatka schodowa i wystarczy wbiec po 200 schodkach i juz naszym oczom ukazuje sie przepiekny widok na port i okolice Sydney...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
glinki
Marta i Zbyszek Glinka
zwiedziła 4.5% świata (9 państw)
Zasoby: 64 wpisy64 52 komentarze52 193 zdjęcia193 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
21.11.2009 - 27.11.2009
 
 
07.03.2009 - 24.03.2009
 
 
30.09.2007 - 07.12.2007