Geoblog.pl    glinki    Podróże    Tajlandia 2009    wyprawa na 4 wyspy - snorkling i nie tylko
Zwiń mapę
2009
20
mar

wyprawa na 4 wyspy - snorkling i nie tylko

 
Tajlandia
Tajlandia, Ko Lanta
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10127 km
 
Z: Punktualnie zgodnie z opisem zamieszczonym na voucherze pojawił się rano pan z Opal Travel, który zabrał nas do samochod i zawiózł kilkaset metrów dalej. Do szybkiej motorówki (2 silniki po 200 koni mechanicznych) wsiedliśmy na plaży. Okazało się, że na łodzi, która może pomieścić ok. 20 osób jesteśmy w dziesiątkę.M: Nasz tajski kapitan łodzi skomentował to, że mamy private tour:)

Mała dygresja - na wycieczkę na 4 wyspy można popłynąć Longtail Boat (to jest łódź przypominająca tutejsze łodzie rybackie ze śrubą umieszczoną na takiej długiej sztycy kilka metrów za łodzią), Express Boat (to jest stateczek zabierający do 50 - 60 osób) albo Speed Boat (to taka duża szybka motorówka zabierająca do 30 osób). Ceny za wycieczki to 700 bahtów za Longtail Boat, 900 bahtów za Express Boat i 1200 bahtów za Speed Boat. Oczywiście Longtail Boat wychodzi najtaniej ale również jest ona najwolniejsza a więc mniej czasu będzie się spędzać na poszczególnych przystankach a więcej na bezproduktywnym pływaniu. Dlatego wybraliśmy w przypadku obydwu wycieczek speedboat'y.

Najpierw dopłynęliśmy do wyspy Ko Mook. Tutaj trzeba było wskoczyć z łodzi do Morza Adamańskiego i wpław dotrzeć do wejścia do Emerald Cave (przetłumaczyłem to sobie na Szmaragdową Pieczarę), do przepłynięcia było jakieś 30 metrów. Po wpłynięciu w tunel robiło się coraz ciemniej, aż widać było tylko światło latarki którą nad głową trzymał nasz przewodnik. Tunel zakręcił o 90 stopni i było ciemno jak u Taja pod czarną koszulą, następnie po jakichś 10 - 15 metrach tunel znowu zakręcił i zobaczyliśmy światło. Gdy wypłynęliśmy z tunelu zobaczyliśmy małą lagunkę ze wszystkich stron otoczoną wysokimi na jakieś kilkanaście metrow skałami. Skały były prawie pionowe aczkolwiek nierówne, porośnięte zieloną roślinnością. Jedyne połączenie ze światem zewnętrznym było poprzez tunel (dla pływaków) lub górą (dla ptaków lub ewentualnie dla Dedala).

Po powrocie z jaskini ruszyliśmy do następnej wyspy Ko Chuak, przy której zatrzymaliśmy się na rafie na snorkling. Gdy wskoczyłem do wody otoczyła mnie ławica zółtych pręgowanych rybek, które poruszały się cały czas za mną. Woda była przejrzysta o kolorze szmaragdowym. Wrażenia były super... Spędziliśmy tu jakieś 45 minut.

Następnie całym pędem 400 koni mechanicznych popłynęliśmy w kierunku wyspy Ko Ngai. Tam dokonaliśmy desantu na białą plażę a nasza załoga rozłożyła na piknikowym stole całkiem smaczny lunch.

M: Stół ozdobili wazonem z różowymi kwiatami, które przywieźli ze sobą, a kapiatan ubrał się w strój kucharza. Podano dwa dania główne (curry i udka z kurczaka z ryżem oczywiście), a do tego górę owoców. Z: Tutaj też dokonaliśmy z Martą doboru nowej maski na dalsze snorklowanie - jako że dotychczas używana nie do końca jej pasowała (podobno przeciekała albo cos...).

Z: Po leniwym spędzeniu czasu na Ko Ngai popłynęliśmy dalej w rejs. Tym razem zatrzymaliśmy się przy Ko Ma. To miejsce do snorklowania było super. Może przejrzystość wody nie była taka jak przed południem ale wrażenia jeszcze fajniejsze. Dno było dużo bardziej urozmaicone a pod skałami była ławica kilkuset pokaźnych (jakieś 30 - 40 cm) ryb, która sprawiała wrażenie jakby była jednym organizmem. Oczywiście było widać mnóstwo ryb, ukwiałów, korali mieniących się wszystkimi barwami tęczy ale do tej ławicy podpływałem kilkukrotnie...

M: Ryby były zjawiskowe i bajecznie kolorowe. Mniejsze,większe, w paski, w kropki, zółte, fioletowe, czarne w kropki. Pływałam w pogoni za nimi zapominając o całym świecie.

Z: W drodze powrotnej motorówka opłynęła naszą wyspę od wschodu więc od strony wody mogliśmy zobaczyć to co oglądaliśmy z pokładu skuterka kilka dni temu. Dodatkowo zobaczyliśmy lasy namorzynowe (tzw. mangrowce), wcześniej oglądane przez nas np. w Meksyku w Celestun.

Motorówka podwiozła nas do Ban Saladan a następnie zostaliśmy zawiezieni do Time for Lime.

Po krótkim pobycie w bungalowie poszliśmy sobie na spacer naszą plażą w kierunku Ban Saladan. Gdy doszliśmy do ostatniego ośrodka, odbiliśmy w głąb lądu, żeby dojść do głównej drogi. Niestety nie oszacowaliśmy (M: tzn Zbys nie doszacował bo on był przewodnikiem na tej trasie), że w tym miejscu marsz do głównej drogi będzie trwał znacznie dłużej niż z Time for Lime. Przeszliśmy się więc już po zapadnięciu zmroku przez wioski lokalesów, czasami czując się tak jakbyśmy komuś zaglądali do domu.. Śmieszne uczucie...

M: Zaglądać to rzeczywiście trochę zaglądaliśmy, ale to dlatego że Tajowie specjalnie nie ukrywają się w swoich domach i całe rodziny spędzają wieczory siedząc przed domem przy otwartych drzwiach, odsłaniając swój cały dobytek na oczy przechodniów. Ulubioną rozrywką Tajów, nie tylko wieczorem jest oglądanie seriali. W domach i przed domami stoją wystawione telewizory, gdzie całe rodziny śledzą losy swoich ulubionych bohaterów. Telewizja to dla Tajów chyba także silny nałóg, nie mogą z niej zrezygnować także w czasie pracy, wpatrując się w ekran np. sprzedając sarongi na bazarze.

Z: Przeszliśmy się po Ban Saladan, po targu itp. Zrobiliśmy małe zakupy i wróciliśmy do Time for Lime na kolację... Jak się skończyła - znowu zaczął padać deszcz... Pojęcie "pora sucha" znów nie zdało egzaminu :-)



 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
glinki
Marta i Zbyszek Glinka
zwiedziła 4.5% świata (9 państw)
Zasoby: 64 wpisy64 52 komentarze52 193 zdjęcia193 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
21.11.2009 - 27.11.2009
 
 
07.03.2009 - 24.03.2009
 
 
30.09.2007 - 07.12.2007