Rano pożyczyliśmy na cały dzień skuter, aby udać się na objazd wyspy. W śmiesznych kaskach na głowie, z plecakiem pełnym jak się okazało nie całkiem przydanych rzeczy, ruszyliśmy w drogę. Plan był taki, żeby najpierw pojechać wzdłuż wybrzeża jak najdalej na południe, a potem do punktu widokowego, Old Town i Parku Narodowego. Nie wiem jak to się stało, ale po kilkunastominutowej jeździe znaleźliśmy się w zamiast na piaszczystej południowej plaży, w restauracji w punkcie widokowym. Widok był urokliwy, więc pstryknęliśmy kilka zdjęć, wypiliśmy orzeźwiające napoje i pojechaliśmy w kierunku Old Town. Stare Miasteczko na Ko Lancie to liczące sobie 100 lat domy będące częścią wioski rybackiej. Zatrzymujemy tam skuter, robimy kilka zdjęć, duże wrażenie robią wywieszone na sznurku, suszące się mątwy.
Krajobraz na ko Lancie robi wrażenie. Soczyście zielone lasy, drzewa z różnymi dziwnymi owocami, małe wioski rybackie i przepiękne lazurowe morze otoczone od strony lądu białym drobnoziarnistym piaskiem. Najczęściej spotykanym tu drzewem jest palma kokosowa, dlatego kokosów jest tu zatrzęsienie , a mleko kokosowe stanowi podstawę tutejszej kuchni.
Kiedy dojechaliśmy do parku narodowego, było już późno, zaraz zmierzch, dlatego wzięliśmy ulotkę i postanowiliśmy powrócić tu jutro. Niedaleko wejścia do parku spotkała nas miła niespodzianka. Po drzewach skakały makaki, a kawałek drogi dalej zobaczyliśmy dwa gibony spacerujące sobie po linii telefonicznej. Dzikie małpy są bardzo zwinne, więc na większości zdjęć które robiłam jest tylko kawałek szarej plamy lub kawałek ogona skaczącej na kolejne drzewo małpy.
W drodze powrotnej dopadł nas deszcz, który padał przez cały wieczór. Usiedliśmy sobie w restauracji Time for Lime, gdzie uczciliśmy urodziny Zbyszka. Zamówiliśmy szereg tajskich dań min. sataye, spring rolls, ostrą zupę krewetkową czy penang curry. Na deser pyszne ciastko bananowe i cytrynowe. Podczas kolacji przypatrywaliśmy się krzątaninie uczestników szkoły gotowania, wyglądali na zadowolonych przyrządzając w kuchni różne tutejsze smakołyki. A jutro ja również założę biały fartuszek z logiem Time for Lime i będę się uczyć kucharzenia.